Zajęłam miejsce pod oknem. Starałam
się uspokoić mój oddech, który nagle przyspieszył. Coś jest nie tak. Ten
chłopak… Zdecydowanie wzbudza we mnie zbyt silne emocje. I to jest dziwne.
Nie mogłam się skupić na lekcji. Cały
czas myślałam na przemian o zabójstwach i o Harrym.
Boże ten chłopak doprowadza mnie do
szaleństwa. I nie w tym pozytywnym słowa znaczeniu. Bardzo mi się to nie
podobało.
„Co ona sobie wyobraża?”- usłyszałam w
myślach czyjś głos.
O nie… Zaczyna się. Gwałtownie
nabrałam powietrza. Wiedziałam, co się teraz stanie. Znałam to na pamięć. Najpierw
zaczynam słyszeć myśli wszystkich dookoła, kręci mi się w głowie, pojawiają się
dreszcze. Oczy zaczynają dziwnie świecić jasną poświatą. Oczywiście nie są od
razu jakimiś reflektorami. Bez przesady. A na sam koniec, jest ten cholerny
ból, który jest tak silny, że zginam się w pół, bo nie mogę przed nim uciec,
ani z nim walczyć. Ale czemu akurat teraz? Na lekcji… Nie dam rady.
-Mir.- szepnęłam.
-Co jest?- zapytała., ale gdy tylko
zobaczyła moją minę wiedział, o co chodzi.
Miranda zna moją naturę od dawna. Nie przestraszyła się, ani nie odeszła ode
mnie ze wstrętem. Obiecała, ze będzie przy mnie na zawsze nie zważając na
niebezpieczeństwa.
-Scarlett Thompson, co się dzieje?-
spytał nauczyciel od matematyki. Choć z jego tonu i myśli wynikało, że nie jest
tym zbytnio zainteresowany. Po prostu nie mógł się skupić na lekcji.
-Ja muszę, się przewietrzyć.-
wykrztusiłam.
-Idź, ale zaraz wracaj. A wy róbcie
dalej zadania.
Zerwałam się z miejsca i ruszyłam
biegiem do wyjścia. Pan Louis złapał
mnie za rękę.
-Scarlett, wszystko dobrze?
Nie, proszę pana. Kręci mi się w
głowie, słyszę pana myśli. Moje oczy są jakieś dzikie. A powietrze wręcz
pulsuje od mojej energii.
-Tak, wszystko okej. Potrzebuje
świeżego powietrza.- wyszeptałam i wyrwałam rękę z jego uścisku.
Szybko skierowałam się na plac przed szkołą. O
tej porze dnia nikogo tam nie było. Wszyscy siedzieli w salach. Nareszcie
mogłam normalnie oddychać. Choć przyznam, ze przychodziło mi to z trudem. Usiadałam na schodku i czekałam, aż
przejdzie, bo to jedyne, co mogę teraz zrobić bez pomocy Drake’a.
-Co jest Thompson?- usłyszałam nad
sobą znajomy głos.
Z trudem uniosłam głowę w górę.
-Odejdź, proszę.- jęknęłam.
-O, co tak miło?- zapytał i usiadł
koło mnie.
Błagam, nie teraz.
Moje mdłości wzmocniły się. Powoli przestawało
do mnie docierać to, co dzieję się wokół.
-Ej, młoda wszystko w porządku?- jego
głos stał się bardziej troskliwy.
-Nie.- powiedziałam i załkałam.
To zaczynało przejmować nade mną
kontrolę. I ten dziwny smak w ustach, który pojawiał się zawsze, kiedy mojemu
bliskiemu coś groziło.
-Idź po mojego brata, proszę.- mój
szloch wzmacniał się z każdym słowem, ale on udawał, że tego nie widzi.
Bez słowa wstał z miejsca i wrócił do
szkoły. Po raz kolejny nadeszła fala bólu. Tym razem od strony pleców. Skrzydła.
Wołają mnie. Każą je wypuścić. Polecieć jak najdalej stąd.
Skuliłam się i czekałam. Po chwili ze szkoły wybiegł przerażony Drake.
-Scarlett.- wrzasnął i wziął mnie na
ręce.- Co się dzieje?
Harry stał przy nim, więc nie mogłam
mu powiedzieć, że mam przeczucie. Że wszystko mnie boli, że moje skrzydła
błagają bym je rozwinęła, że mam w ustach ten przerażający smak.
Kiwnęłam mu tylko głową, nie miałam
siły na więcej. Nigdy, odkąd sięgam pamięcią przeczucia nie były tak silne. Dopiero
w ramionach brata się uspokoiłam.
-Śpij.- usłyszałam cichy szept Drake
tuż przy moim uchu.
Zasnęłam starając nie przejmować się
nadchodzącym nieszczęściem.
Rozejrzałam się dookoła. Byłam w
jakimś magazynie, w którym cuchnęło starymi rybami. Odruchowo zatkałam nos.
Wstałam i otrzepałam moje ubranie. Wszędzie panowały egipskie ciemności.
-Halo jest tu, kto?- zapytałam.
-Moja mała Scarlett.- usłyszałam.
-Kim jesteś?- jęknęłam.
Ponownie poczułam pulsowanie w skroniach.
Z cienia wyłoniła się wysoka postać. Dopiero, gdy podeszła bliżej mogłam zobaczyć
ją dokładniej. Długie rude włosy okalały
jej bladą twarz. Miała zielone oczy, z których ciskała błyskawicę. Z trudem
przełknęłam ślinę.
-Mała kochana Scarlett, cieszę się, że
już jesteś.- szepnęła i nagle znalazła się niebezpiecznie blisko mnie. Zrobiłam
krok do tyłu.- Wierzę, że jesteś mądrą dziewczynką i nie będziesz się stawiać.
-Czego ty ode mnie chcesz?- pisnęłam.
-Nie bój się. Tak będzie lepiej.-
powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.
-Nie!-krzyknęłam. W pomieszczeniu
zrobiło się jasno, a rudzielec odleciał ode mnie na kilka metrów. Z nad moich
dłoni unosił się miły, ciepły płomyk ognia.
Kobieta wpatrywała się we mnie z
nienawiścią.
-I tak do mnie wrócisz Scarlett.-
szepnęła i znikła.
Upadłam na kolana i zaczęłam się
trząść.
-Scarlett, proszę uspokój się. Jestem tu
z tobą. Błagam nic Ci nie grozi.- rozpaczliwy głos Drake powtarzał się jak echo
w mojej głowie na przemian ze śmiechem tej kobiety.
Wyprostowałam się jak struna. Leżałam
na kanapie w salonie, a więc to był tylko sen. Ale on był taki realistyczny.
Wydawało mi, się, że czuję ciepło od ognia. Że czuję oddech tej kobiety na
mojej szyi. Wzdrygnęłam się.
-Scarlett, co Ci się śniło?- zapytał akcentując
każdą głoskę brat.
Spojrzałam na niego mętnym wzrokiem i
powoli zaczęłam wszystko opowiadać. W sumie, nie było dużo do mówienia. Jego
mięśnie napięły się, gdy wspomniałam o rudej kobiecie. Momentalnie zerwał się z
łóżka i zaczął chodzić, w tą i z powrotem. To nie wróżyło nic dobrego. Skuliłam się pod
kocem. Było mi tak przyjemnie. Drake
szybkim krokiem ruszył do kuchni. Usłyszałam tylko strzępki rozmowy.
-Mamo, ale nie rozumiesz? Nie możemy
tak tego zostawić.- starał się szeptać, choć jego głos nabierał coraz
groźniejszego tonu.- Tato powiedz Jej!
-Drake ma rację. Ona może-tu nie
usłyszałam.- bardzo niebezpieczna.
O co im chodzi?
-Scarlett sama sobie nie poradzi! Nie uważasz,
że czas im o tym powiedzieć?- tym razem
mój brat już krzyczał.
Wydaję mi się, że chodzi o Radę. O
czym trzeba powiedzieć wyższym aniołom?
Po cichutko poszłam do kuchni.
-Nawet nie próbuj się skradać.- rzucił
tata i uśmiechnął się do mnie promiennie.
Szlak! Głupie wyostrzone zmysły.
-Co się dzieje? Czy ta kobieta w moim
śnie, to ona zabiła te kobiety?- wydukałam.
-Nie ładnie podsłuchiwać Scarlett.-
powiedziała mama.
-Szeptacie o mnie i każecie mi nie
podsłuchiwać?- warknęłam.- Poza tym jego.-tu wskazałam palcem na brata. – Nie da
się nie usłyszeć.
-Dzięki. Ja tu Cię bronie, a ty, co?-
jęknął.
-Ta kobieta, która była dzisiaj w
twoim śnie była lisim demonem zemsty.- wyjaśnił powoli mój ojciec.
-Że, kim?- pisnęłam.
-Spokojnie, na razie nie ma pełnych
mocy, bo brakuje jej mocy ognia. Którą jak wiemy wszyscy masz ty? Dlatego chcę
Cię dopaść, zabić i zabrać Ci moce.- dokończył Drake niemrawo.
-Zabić?- zapytałam.
-Jestem z tobą.- powiedział mój
braciszek i przytulił mnie tak mocno, że prawie straciłam oddech.
Nie odwzajemniłam uścisku.
-Chcę iść spać.- mruknęłam.
Z mieszanymi uczuciami powlekłam się
do pokoju. Zrzuciłam z siebie ubrania i założyłam ulubioną piżamę w pandy. Gdy
już próbowałam usnąć usłyszałam stukot w moje okno. Przez chwilę moje serce
stanęło, ale to kogo zobaczyłam na moim balkonie sprawiło, że nie mogłam się
ruszyć…
____________________________________________
Łuhu! macie drugą część. Przepraszam Was, ze tak długo nie dodawałam, ale nie było mnie długi czas c:
Miłego czytania :3
Omomomomom *_*
OdpowiedzUsuńKocham to <3
Pisz dalej, będę Cię w szkole dręczyła, trololololol xDD
brakowało mi twoich komentarzy ♥
Usuńa dręcz, ja sama chcę to pisać dalej. Z tego nie zrezygnuję. nawet jeśli będą to czytać 2 osoby na krzyż c: