środa, 13 czerwca 2012

Rozdział III cz.II


Zajęłam miejsce pod oknem. Starałam się uspokoić mój oddech, który nagle przyspieszył. Coś jest nie tak. Ten chłopak… Zdecydowanie wzbudza we mnie zbyt silne emocje. I to jest dziwne.
Nie mogłam się skupić na lekcji. Cały czas myślałam na przemian o zabójstwach i o Harrym.
Boże ten chłopak doprowadza mnie do szaleństwa. I nie w tym pozytywnym słowa znaczeniu. Bardzo mi się to nie podobało.
„Co ona sobie wyobraża?”- usłyszałam w myślach czyjś głos.
O nie… Zaczyna się. Gwałtownie nabrałam powietrza. Wiedziałam, co się teraz stanie. Znałam to na pamięć. Najpierw zaczynam słyszeć myśli wszystkich dookoła, kręci mi się w głowie, pojawiają się dreszcze. Oczy zaczynają dziwnie świecić jasną poświatą. Oczywiście nie są od razu jakimiś reflektorami. Bez przesady. A na sam koniec, jest ten cholerny ból, który jest tak silny, że zginam się w pół, bo nie mogę przed nim uciec, ani z nim walczyć. Ale czemu akurat teraz? Na lekcji… Nie dam rady.
-Mir.- szepnęłam.
-Co jest?- zapytała., ale gdy tylko zobaczyła moją minę wiedział, o co chodzi.
Miranda zna moją naturę od dawna.  Nie przestraszyła się, ani nie odeszła ode mnie ze wstrętem. Obiecała, ze będzie przy mnie na zawsze nie zważając na niebezpieczeństwa.
-Scarlett Thompson, co się dzieje?- spytał nauczyciel od matematyki. Choć z jego tonu i myśli wynikało, że nie jest tym zbytnio zainteresowany. Po prostu nie mógł się skupić na lekcji.
-Ja muszę, się przewietrzyć.- wykrztusiłam.
-Idź, ale zaraz wracaj. A wy róbcie dalej zadania.
Zerwałam się z miejsca i ruszyłam biegiem do wyjścia.  Pan Louis złapał mnie za rękę.
-Scarlett, wszystko dobrze?
Nie, proszę pana. Kręci mi się w głowie, słyszę pana myśli. Moje oczy są jakieś dzikie. A powietrze wręcz pulsuje od mojej energii.
-Tak, wszystko okej. Potrzebuje świeżego powietrza.- wyszeptałam i wyrwałam rękę z jego uścisku.
 Szybko skierowałam się na plac przed szkołą. O tej porze dnia nikogo tam nie było. Wszyscy siedzieli w salach. Nareszcie mogłam normalnie oddychać. Choć przyznam, ze przychodziło mi to z trudem.  Usiadałam na schodku i czekałam, aż przejdzie, bo to jedyne, co mogę teraz zrobić bez pomocy Drake’a.
-Co jest Thompson?- usłyszałam nad sobą znajomy głos.
Z trudem uniosłam głowę w górę.
-Odejdź, proszę.- jęknęłam.
-O, co tak miło?- zapytał i usiadł koło mnie.
Błagam, nie teraz.
Moje mdłości wzmocniły się. Powoli przestawało do mnie docierać to, co dzieję się wokół.
-Ej, młoda wszystko w porządku?- jego głos stał się bardziej troskliwy.
-Nie.- powiedziałam i załkałam.
To zaczynało przejmować nade mną kontrolę. I ten dziwny smak w ustach, który pojawiał się zawsze, kiedy mojemu bliskiemu coś groziło.
-Idź po mojego brata, proszę.- mój szloch wzmacniał się z każdym słowem, ale on udawał, że tego nie widzi.
Bez słowa wstał z miejsca i wrócił do szkoły. Po raz kolejny nadeszła fala bólu. Tym razem od strony pleców. Skrzydła. Wołają mnie. Każą je wypuścić. Polecieć jak najdalej stąd.
Skuliłam się i czekałam.  Po chwili ze szkoły wybiegł przerażony Drake.
-Scarlett.- wrzasnął i wziął mnie na ręce.- Co się dzieje?
Harry stał przy nim, więc nie mogłam mu powiedzieć, że mam przeczucie. Że wszystko mnie boli, że moje skrzydła błagają bym je rozwinęła, że mam w ustach ten przerażający smak.
Kiwnęłam mu tylko głową, nie miałam siły na więcej. Nigdy, odkąd sięgam pamięcią przeczucia nie były tak silne. Dopiero w ramionach brata się uspokoiłam.
-Śpij.- usłyszałam cichy szept Drake tuż przy moim uchu.
Zasnęłam starając nie przejmować się nadchodzącym nieszczęściem.
Rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś magazynie, w którym cuchnęło starymi rybami. Odruchowo zatkałam nos. Wstałam i otrzepałam moje ubranie. Wszędzie panowały egipskie ciemności.
-Halo jest tu, kto?- zapytałam.
-Moja mała Scarlett.- usłyszałam.
-Kim jesteś?- jęknęłam.
Ponownie poczułam pulsowanie w skroniach. Z cienia wyłoniła się wysoka postać. Dopiero, gdy podeszła bliżej mogłam zobaczyć ją dokładniej.  Długie rude włosy okalały jej bladą twarz. Miała zielone oczy, z których ciskała błyskawicę. Z trudem przełknęłam ślinę.
-Mała kochana Scarlett, cieszę się, że już jesteś.- szepnęła i nagle znalazła się niebezpiecznie blisko mnie. Zrobiłam krok do tyłu.- Wierzę, że jesteś mądrą dziewczynką i nie będziesz się stawiać.
-Czego ty ode mnie chcesz?- pisnęłam.
-Nie bój się. Tak będzie lepiej.- powiedziała i wyciągnęła do mnie rękę.
-Nie!-krzyknęłam. W pomieszczeniu zrobiło się jasno, a rudzielec odleciał ode mnie na kilka metrów. Z nad moich dłoni unosił się miły, ciepły płomyk ognia.
Kobieta wpatrywała się we mnie z nienawiścią.
-I tak do mnie wrócisz Scarlett.- szepnęła i znikła.
Upadłam na kolana i zaczęłam się trząść.
-Scarlett, proszę uspokój się. Jestem tu z tobą. Błagam nic Ci nie grozi.- rozpaczliwy głos Drake powtarzał się jak echo w mojej głowie na przemian ze śmiechem tej kobiety.
Wyprostowałam się jak struna. Leżałam na kanapie w salonie, a więc to był tylko sen. Ale on był taki realistyczny. Wydawało mi, się, że czuję ciepło od ognia. Że czuję oddech tej kobiety na mojej szyi. Wzdrygnęłam się.
-Scarlett, co Ci się śniło?- zapytał akcentując każdą głoskę brat.
Spojrzałam na niego mętnym wzrokiem i powoli zaczęłam wszystko opowiadać. W sumie, nie było dużo do mówienia. Jego mięśnie napięły się, gdy wspomniałam o rudej kobiecie. Momentalnie zerwał się z łóżka i zaczął chodzić, w tą i z powrotem.  To nie wróżyło nic dobrego. Skuliłam się pod kocem.  Było mi tak przyjemnie. Drake szybkim krokiem ruszył do kuchni. Usłyszałam tylko strzępki rozmowy.
-Mamo, ale nie rozumiesz? Nie możemy tak tego zostawić.- starał się szeptać, choć jego głos nabierał coraz groźniejszego tonu.- Tato powiedz Jej!
-Drake ma rację. Ona może-tu nie usłyszałam.-  bardzo niebezpieczna.
O co im chodzi?
-Scarlett sama sobie nie poradzi! Nie uważasz, że czas im o tym powiedzieć?-  tym razem mój brat już krzyczał.
Wydaję mi się, że chodzi o Radę. O czym trzeba powiedzieć wyższym aniołom?
Po cichutko poszłam do kuchni.
-Nawet nie próbuj się skradać.- rzucił tata i uśmiechnął się do mnie promiennie.
Szlak! Głupie wyostrzone zmysły.
-Co się dzieje? Czy ta kobieta w moim śnie, to ona zabiła te kobiety?- wydukałam.
-Nie ładnie podsłuchiwać Scarlett.- powiedziała mama.
-Szeptacie o mnie i każecie mi nie podsłuchiwać?- warknęłam.- Poza tym jego.-tu wskazałam palcem na brata. – Nie da się nie usłyszeć.
-Dzięki. Ja tu Cię bronie, a ty, co?- jęknął.
-Ta kobieta, która była dzisiaj w twoim śnie była lisim demonem zemsty.- wyjaśnił powoli mój ojciec.
-Że, kim?- pisnęłam.
-Spokojnie, na razie nie ma pełnych mocy, bo brakuje jej mocy ognia. Którą jak wiemy wszyscy masz ty? Dlatego chcę Cię dopaść, zabić i zabrać Ci moce.- dokończył Drake niemrawo.
-Zabić?- zapytałam.
-Jestem z tobą.- powiedział mój braciszek i przytulił mnie tak mocno, że prawie straciłam oddech.
Nie odwzajemniłam uścisku.
-Chcę iść spać.- mruknęłam.
Z mieszanymi uczuciami powlekłam się do pokoju. Zrzuciłam z siebie ubrania i założyłam ulubioną piżamę w pandy. Gdy już próbowałam usnąć usłyszałam stukot w moje okno. Przez chwilę moje serce stanęło, ale to kogo zobaczyłam na moim balkonie sprawiło, że nie mogłam się ruszyć…
____________________________________________
Łuhu! macie drugą część. Przepraszam Was, ze tak długo nie dodawałam, ale nie było mnie długi czas c:
Miłego czytania :3

2 komentarze:

  1. Omomomomom *_*
    Kocham to <3
    Pisz dalej, będę Cię w szkole dręczyła, trololololol xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brakowało mi twoich komentarzy ♥
      a dręcz, ja sama chcę to pisać dalej. Z tego nie zrezygnuję. nawet jeśli będą to czytać 2 osoby na krzyż c:

      Usuń