piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział IV cz. I


Przez chwilę moje serce stanęło, ale to kogo zobaczyłam na moim balkonie sprawiło, że nie mogłam się ruszyć…

-Fajna piżamka.- zakpił.
-Co ty robisz na moim balkonie?- wykrztusiłam.
-Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz. Twój brat był przestraszony, gdy Cię zobaczył. Wyglądało to na coś poważnego.- szepnął.
-Drake jest przewrażliwiony na moim punkcie.  Po prostu zrobiło mi się niedobrze, a on od razu spanikował, ale miło że się martwisz.- uśmiechnęłam się.
 -Nie wyglądało to na zwykłe osłabienie, no ale dobrze skoro tak mówisz.- powiedział.- Wiesz myślę, że twój brat zabiłby mnie, gdyby mnie tu zobaczył w środku nocy. Au Revoir, Mademoiselle.
Po tych słowach Harry Sulivan zniknął zostawiając mnie samą na zimnym balkonie w ciemnościach.
Zapomniałam się go zapytać, jak on się tutaj dostał. Cóż, chyba wolałabym nie wiedzieć.
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach. W popłochu rzuciłam się na łóżko.
Drzwi powoli się otworzyły. Mój brat w samych bokserkach stał na progu przeczesując ręką włosy.
-I tak, wiem że nie śpisz.- mruknął.
Uniosłam się z ciepłej pościeli.
-Czego?- warknęłam.
-O co ci chodzi?- jęknął podpierając się o framugę.
-MI? A o co mi może chodzić? Przecież jedynie jakaś dziwna kobieta..-Alyxandra.- wtrącił- No właśnie Alyxandra czyha na moją moc i moje życie. Nic mi nie jest.
-Tak myślałem.- uśmiechnął się.- Powiedziałbym, że nic Ci nie grozi, ale nie chcę Cię okłamywać.
-O dzięki!- krzyknęłam.-Mógłbyś wyjść?
-Jasne, ale chcę żebyś wiedziała, że cokolwiek się będzie działo ja jestem z tobą.
-Cieszę się. Teraz już możesz wyjść.
Odwrócił się na pięcie i zatrzasnął drzwi.
Zostałam sama. Po raz kolejny. Wygodnie ułożyłam się na łóżku wpatrując się w ciemność za oknem. Licząc, że jeszcze raz zobaczę te zielone, hipnotyzujące oczy i oddałam się w ramiona morfeusza.
Obudziłam się rano, jeszcze przed budzikiem. Z trudem podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Zarzuciłam na siebie za dużą czarną bluzę, rurki, fioletową bluzkę i cichutko zeszłam po schodach.
Mimo wczesnej godziny, która najwyraźniej nie przeszkadzała tacie w piciu porannej kawy i czytaniem gazety. Na pierwszej stronie widniał wielki napis: „Morderstwa w Seattle!”
-Dzień dobry.- powiedziałam nalewając soku do szklanki.
-A dobry, dobry.- odpowiedział starając się zasłonić wielki nagłówek.
Prychnęłam spoglądając na niego spod byka.
-I tak już widziałam.- mruknęłam.- Przekaż Drake’owi, że dziś z nim nie jadę. Wolę się przejść.- dodałam widząc jego podejrzliwe spojrzenie.
-Oczywiście, że mu przekażę, kochanie. Tata Uśmiechnął się do nie promiennie i wrócił do przeglądania gazety.
Gdy skończyłam jeść kanapkę było kilka minut po siódmej, ale Drake’owi najwidoczniej do szkoły się nie śpieszyło, bo nie raczył ruszyć swojego szanownego tyłeczka i zejść na dół. Założyłam moje ukochane bordowe vansy i wyszłam z domu.
-Miłego dnia!- krzyknął za mną tata i już mnie nie było.
Szłam powoli, ten poranek nie należał do najcieplejszych. Wiał lekki wietrzyk, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie idealna pogoda na spacer. Ale nie do szkoły. Westchnęła i kopnęłam kamyk, który potoczył się pod moim nogami.
-Witaj księżniczko.- usłyszałam szept tuż przy moim uchu.
Gwałtownie odskoczyłam.
-Wujek Mason.- mruknęłam i rzuciłam mu się na szyję.
-Rozumiem, że tęskniłaś.- roześmiał się i pogłaskał mnie po głowie.- Mam zamiar złapać morderczynię, która ma zamiar zrobić coś mojej ukochanej bratanicy.
Odwzajemniłam uśmiech.
Nie, wujek Mason nie jest aniołem. Owszem jest bratem mojego ojca, ale został pozbawiony swoich mocy, a dokładnie skrzydeł. Co dla anioła jest największą karą i hańbą. Nadal jest niesamowicie piękny, szybki inteligentny i nadal może wpływać na umysły.
-Czy twój brat nie czuję już obowiązku pilnowania swojej młodszej siostry i łażenia za nią krok w krok?- spytał.
-Nie no co ty, wujku. Po prostu miałam ochotę na spacer.
-Rozumiem, że jest Ci ciężko. Rozumiem, także że uważasz że to wszystko wina twojej natury. Mam nadzieję, że nie zaczniesz się jej wyrzekać.- powiedział z dumą.
Jego słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Ma rację, przecież Alyxandra nie może mi nic zrobić. Jestem aniołem i mam swoją moc. Dość dużą moc. Której nie oddam bez walki!
-Cieszę, się że zrozumiałaś, kochana.- powiedział.
-Wujku!-krzyknęłam.- Nie czytaj moich myśli!
-Przepraszam.- uśmiechnął się.- Czy ty przed chwilą nie śpieszyłaś się do szkoły?
-O matko! Szkoła!- wykrzyknęłam i zaczęłam biec.- Do zobaczenia wieczorem!
Biegłam przez rozświetlone uliczki Seattle nie oglądając się za siebie. Nagle zatrzymał się przy mnie znany mi dobrze samochód.
-Podwieźć Cię gdzieś siostrzyczko?
Szybko otworzyłam drzwi i wsiadłam do czarnej toyotki.
-Jedziesz, no! Mamy 10 minut.- jęknęłam.
-Spokojnie zdążymy.- odpowiedział spokojnie.- Słyszałem, ze widziałaś się z wujkiem.
Potaknęłam ruchem głowy.
Miał rację. Nie minęło 5 minut, a staliśmy przed szkolna bramą. Gdy tylko Drake na dobre zatrzymał samochód wybiegłam z niego i poszłam do Mirandy.
_____________________________________________________
Drugą część prawdopodobnie dodam jeszcze dzisiaj, ale nic nie obiecuję ;p
Mam nadzieję, że będzie więcej niż jeden komentarz :c
WERA TY SIĘ NIE LICZYSZ, SORKI ♥

6 komentarzy:

  1. Maałpaa ;c ALE MOJE KOMENTARZE SĄ NAJLEPSZE I NAJBARDZIEJ PODBUDOWUJĄ KOCIE :D ♥
    Rozdział mega, ale to wiesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahah nikt oprócz Cb tego nie czyta, więc ok ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to nikt tego poza Weroniką nie czyta?! Jest jeszcze druga Weronika ;)

      Usuń
    2. No i wiidzisz ? xdd Nie tylko ja xd
      + Gosh, ludzie uznają nas za wariatki xD

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kto nie czyta ? Ja już zaczynam czytać bo mi się bardzo podoba ! Świetne po prostu to jest !

    Zapraszam do mnie na nowy post + video do postu.

    OdpowiedzUsuń