poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział IV cz. II


-No nareszcie! Myślałam, że już nie przyjdziesz.- jęknęła.
-Przepraszam! Miałam ochotę na spacerek, a potem spotkałam wujka i tak się jakoś zagadałam.
-Dobra, leć do rubla, bo będzie źle. Potem mi wszystko opowiesz.- powiedziała i popchnęła mnie do klasy.
-Ale ja muszę powiedzieć Ci coś ważne..- nie dokończyłam, bo moja twarz brutalnie napotkała przed sobą dość twardą przeszkodę, która w dodatku nie chciała się przesunąć.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam nachmurzonego Harry’ego.
-Proszę Cię uważaj jak chodzisz.- jęknął.
W jego głosie słychać było złość i niechęć.
Przez chwilę miałam wrażenie jakby wizyta Harry’ego była tylko snem
-Naprawdę bardzo podoba mi się twoja piżama.- zaszydził.
W takich chwilach cieszę się, ze nie widzę swojej twarzy. Zapewne byłam cała czerwona.
Wyminęłam go i weszłam do Sali. Boże, on widział mnie w piżamie. A co jeśli siedział tak dłużej?
Co jeśli widział jak się przebieram?
Jęknęłam.
-Coś się nie podoba, pani Thompson?- zapytał nauczyciel.
-Słucham?
-Pytałem, czy coś się pani nie podoba. Ale skoro, aż tak jesteś zainteresowana lekcją Scarlett odpowiesz na parę moich pytań.
-O nie..- mruknęłam.
-Opowiedz mi o wojnie stuletniej, Scarlett. Wszystko, co wiesz.
O co on mnie pyta? My w ogóle mieliśmy to na lekcji. Starałam się wyjąknąć, choć kawałek prawidłowej odpowiedzi, ale sama obecność sąsiada, który denerwował mnie swoimi uśmiechami nie pozwalała mi się skupić.
Na szczęście udało mi się wybłagać na czwórkę. Obiecałam, że będę słuchać i grzecznie usiadłam na miejsce.
Tym razem miałam zamiar naprawdę skupić się na lekcji, ale coś zwróciło moją uwagę. Na boisku przed szkołą stał młody chłopak. Na oko siedemnaście lat.  Wyglądał dość zwyczajnie i mogłabym przysiąść, że po prostu wyszedł ze szkoły się przewietrzyć, ale nie znałam go. A kojarzyłam wszystkich ze szkoły, bynajmniej z twarzy. Chłopak jakby wiedział, że się na niego patrzę. Spojrzał w górę i nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy były przerażające bił od nich chłód. Jedno oko miał błękitne jak niebo, a drugie brązowe niczym ziemia. Nie mogłam oderwać od niego wzorku.  Miałam wrażenie, że skądś go znam. Zatopiłam się w tych oczach. Wydawało, mi się, że on mnie woła. Wymawia moje imię nie poruszając wargami. Nagle poczułam czyjeś silne szarpnięcie za ramię, które przywróciło mnie do świata rzeczywistego.
-Ała.- syknęłam.
-Przestań.- warknął Harry. Gdy znowu spojrzałam na dziedziniec już go nie było. Poczułam ukłucie żalu w sercu.-Jeszcze mi podziękujesz.- dodał.
Resztę lekcji spędziłam wpatrując się w profil sąsiada. Jak ktoś tak cholernie przystojny może być, aż takim bucem?!
Nie rozumiem, o co mu chodziło… To nie ja siedzę na czyimś parapecie o drugiej w nocy. Prychnęłam.
-Przypominam, że wasze projekty mają być gotowe na piątek.- powiedział pan Rubl na odchodnym
-Boże projekt.- szepnęłam i uderzyłam się w głowę.
-Musimy się spotkać.  Jutro po lekcjach pojedziemy do tego muzeum sztuki, okej?- zapytał Harry ę nagle znajdując się niebezpiecznie blisko.
-Spoko.- odpowiedziałam i przeszłam obojętnie obok niego. W myślach miałam tylko sylwetkę tego chłopaka.
-Zapomnij o nim.- syknął mi do ucha Harry.
-Skąd ty wiesz?- zająknęłam się.
-Proszę cię, rozmarzone oczy szczeniaczka i cieknąca z ust ślinka? A o kim możesz myśleć? Bądź sobie z każdym, byle nie z nim, rozumiesz? On jest niebezpieczny możesz wszystko zniszczyć.- warknął i chwycił mnie za rękę.
-Przestań.- starałam się wyszarpnąć, ale jego uścisk był zbyt silny, nawet dla mnie. Anioła.
-Posłuchaj mnie Scarlett Thompson on Cię zniszczy.- powiedział akcentując każdą głoskę.
Poczułam czyjś kojący dotyk na ramieniu.
-O ile dobrze mi się wydaje, ona prosiła Cię byś ją puścił.
Nagle u mojego boku pojawił się Drake. Wyglądał na mocno zdegustowanego zachowaniem Harry’ego, który widząc jego wzrok od razu wypuścił moją rękę.
-Przepraszam.- powiedział i skłonił się nisko.
Czy ja dobrze widzę? Czy Harry przed chwilą ukłonił się przed moim bratem?
-To, że rada przysłała Cię tu byś pilnował porządku. Nie oznacza, że możesz dyrygować moją siostrą.- dodał Drake.
-Ta rada?- zapytałam.
Brat kiwnął głową. W tej chwili wyglądał inaczej. Ukazała się jego bardziej anielska strona natury. Oczywiście ludzie nie widzieli żadnej różnicy. No i nie chodzi mi tutaj o wizerunek aniołka z loczkami, aureolą i skrzydełkami. Nie, wyglądał władczo, a jego oczy stały się bardziej błękitne i ciskały pioruny. Cóż nasza rodzina była dość znana i szanowana w świecie aniołów. I jeśli Harry także nim był bardzo wyraźnie czuł przewagę mojego brata nad sobą. Wyglądał na zmieszanego. Tuż obok niego pojawił się blondyn i zasłonił go swoim ciałem.
-Bardzo Cię przepraszam za zachowanie brata.- powiedział patrząc wprost w oczy Drake.
-Kim wy jesteście?- zapytałam patrząc na nowo przybyłych braci z rezerwą.
-To nie miejsce ani czas na takie rozmowy, panienko.- odezwał się Loui. Jego głos był inny. Starszy, poważniejszy.  W jasnych oczach zobaczyłam powagę.- Spotkajmy się w La Café.
Potaknęłam ruchem głowy i powoli zaczęłam oddalać się od dwójki nowo poznanych znajomych.
Spojrzałam z pytającym wzrokiem na Drake, ale on tylko wzruszył ramionami.
-Ty wiedziałeś?- syknęłam.
-Niby, co? Że Louis i Harry nie są ludźmi? Oczywiście, że wiedziałem.
-Czemu mi nic nie powiedziałeś?- warknęłam.
-Nie wiesz jeszcze dostatecznie dużo, żeby zrozumieć pewne rzeczy. Za młoda jesteś.- powiedział i poczochrał mi włosy.
-Zamknij się!- krzyknęłam i odeszłam jak najdalej mogłam.
-O 15 mamy się z nimi spotkać w kawiarni, a wtedy wszystkiego się dowiesz. Przepraszam, ale są rzeczy, o których nie mam prawa Ci mówić. – dogonił mnie i mocno przytulił.
-Okej, wybaczam.- mruknęłam i odeszłam.
-Tylko nie zapomnij!
Gdy tylko odeszłam parę kroków od Drake, jakiś ciężki niezidentyfikowany obiekt rzucił się na mnie z radosnym piskiem. Oczywiście wiedziałam, kto był sprawcą tego zamachu na moje życie. Lekko przekręciłam głowę w jej stronę i ujrzałam roześmiane zielone oczy i burzę blond loków.
-Mirando Forks, czy ty chcesz mnie zabić?- zapytałam.
-Oczywiście Thompson.- uśmiechnęła się.- Pomyślałam, że przyda Ci się wsparcie na matematyce.
-Ależ oczywiście. Dziękuję pani za przyjście.- powiedziała i teatralnie chwyciła rękę Mirandy.
Ramię w ramię pomaszerowałyśmy na matematykę. Przez całą lekcję byłam spięta i zdenerwowana. Cały czas myślałam o tym chłopaku, o tych oczach. Nie mogłam ich wymazać z pamięci. Miranda jakby wyczuła moje zdenerwowanie była przy mnie cały czas. Nie odstępowała na krok na lunchu, na każdej lekcji, którą miała ze mną.
-Możemy iść?- zapytał Drake.
Staliśmy przed szkołą. Było już po lekcjach. Miranda natychmiast chwyciła Drake za kołnierz i odciągnęła go ode mnie jak najdalej.
-I tak usłyszę.- szepnęłam pod nosem.
-Proszę włącz osłonę.- poprosiła, a raczej zażądała moja przyjaciółka.
Już dawno nauczyła się ukrywać swoje myśli przede mną. Tak też zrobiła tym razem.
Po rozmowie z Drake’em pocałowała mnie w policzek i odeszła po swój samochód.
-Idziemy?- zapytał odwracając się w moją stronę.
-Jasne.- powiedziałam i ruszyłam na spotkanie z wiedzą, która może sprowadzić klęskę na każdego śmiertelnego.
_____________________________________
Proszę bardzo :3. Napisałabym coś więcej,a le śpieszę się na mój serial :*
Kocham Was ♥ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz