środa, 20 czerwca 2012

Rozdział V

Sorki, że tak oficjalnie, ale NIE LUBIĘ CIĘ JUŻ WERUŚ ♥ POSTARAJ SIĘ ŁADNIE I CHODŹ :C

Moja ręka była na wysokości klamki, ale zamiast nacisnąć ją i dziarsko wejść do środka, zatrzymałam się. A co jeśli  usłyszę coś, czego nie powinnam wiedzieć? 
-Uspokój się.- warknął na mnie Drake.- Przecież oni nic nam nie zrobią. To ty chciałaś wiedzieć, kim są.
Miał rację. Sama ich o to zapytałam. Z podniesionym czołem weszłam do kawiarni.  Sulivan’owie siedzieli przy odosobnionym stoliku pod oknem. Louis posłał mi zachęcający uśmiech.
Szłam wprost na nich. Starałam się nie okazywać mojego zdenerwowania. Wzrok Harry’ego był skupiony na mnie.
-Emanujesz, Scarlett.- szepnął po przywitaniu.
-Przejdźmy do rzeczy.- mruknęłam.
-Czego chcesz się dowiedzieć, panienko?- zapytał Lou.
-Louis skończ z tą panienką! O co chodzi?- syknęłam.
-Scarlett rodzina Sulivanów to bardzo stary ród strażników.- zaczął.- Od pokoleń służyliśmy twojej rodzinie. I oczywiście służymy Jej do dziś. Dlatego mówię do Ciebie panienko. Z szacunku, rozumiesz?
-Ale jesteś w moim wieku.- szepnęłam.
Zaśmiał się dźwięcznym śmiechem.
-To, że moje ciało jest młode i w pełni sił. Nie oznacza, że dusza także, moja mała Amitiel.
A więc nie kłamał. Mówił prawdę. Był strażnikiem.  Uczyłam się o nich kiedyś. Myślałam, że z czasem Strażnicy wyginęli, ale oni cały czas żyli wśród nas. Po prostu czekając na wezwanie. Byli nieśmiertelni.
-Tak, masz rację. Jesteśmy nieśmiertelni, ale nie w takim stopniu jak Wy.- powiedział Harry.- Ile masz teraz lat Scarlett?
- Szesnaście.- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Nie tych lat, głuptasku.
-Dużo.- szepnęłam.
-Widzisz, z naszą nieśmiertelnością jest różnie. Da się nas zabić łatwiej niż anioły. Ale także nie jest to takie proste. Uśmiech Louis poszerzał się z każdym słowem.
- Dobra, wszystko rozumiem. Ale, po co rada zesłała Was właśnie teraz?- zapytałam.
Louis wyglądał na zmieszanego.
-Wiesz o zabójstwach?- odezwał się Harry. Potaknęłam.- A wiesz, kto był do tej pory ofiarami?
-Młode dziewczyny..- odparłam bez zastanowienia.
Harry uśmiechnął się słabo.
-Anioły. Ofiarami są anioły.- wyszeptał.
Zaniemówiłam. Twarz Drake nie wyrażała żadnych emocji tak samo jak Louisa.
-Sugerujecie, że coś może zabić Amitiel?- zapytał mój brat
Nazywał mnie swoim prawdziwym imieniem tylko wtedy, kiedy był zły, zdenerwowany lub przerażony.
A więc ktoś naprawdę na mnie poluje. Chce mnie zniszczyć i pozbawić mocy. Umrę.
-Przestań.- syknął Drake.- To nic nie pomoże.
-Jesteś córką Gabrieli i Uriela. Siostrą Abaddona. Jesteś Amitiel, anioł prawdy. Z naszą opieką nic Ci się nie może stać.- powiedział Louis i ścisnął mnie za rękę.
Przed oczami stanął mi obraz wojny. Wszystko płonęło. Ludzie biegali, próbowali się ratować. Krzyczeli.  Miałam wrażenie, że stoję tam razem z nimi. Że ciepłe języki ognia muskają moje ciało. Chciałam im pomóc, ale nie mogłam nikogo dotknąć przebiegali przeze mnie jak gdybym była duchem. Zobaczyłam Louisa z jaśniejącym mieczem w dłoni. Walczył z chłopakiem, którego oczy były dwu kolorowe. Brąz i błękit. Niebo i piekło.
Szybko cofnęłam rękę. Loui wysłał mi przepraszające spojrzenie.  To były jego wspomnienia.
-A, co jeśli ja nie chcę waszej pomocy?- zapytałam.
Drake zbladł ze złości.
-Nie możesz.- warknął.- Zginiesz! Nie poradzisz sobie sama.
W pewnych chwilach sama bałam się brata. Jest aniołem apokalipsy. Potężny i przerażający, niszczycielski. Był ode mnie 2 razy potężniejszy. Cieszę się, że stoimy po tej samej stronie. Choć nie zawsze tak było i jest…
Spojrzałam mu prosto w błękitne oczy i powiedziałam:
-To moje życie i mój wybór.
-Panienko, właśnie tu chodzi o twoje życie.- wtrącił Louis czując napiętą atmosferę.
-Ja to rozumiem. Ale może tamte anioły były mniej silne ode mnie? Ona mi nic nie może zrobić prawda?
-To Silat żeński demon zła. Twój brat wie, do czego ona jest zdolna.- na dźwięk tego imienia mój brat napiął mięśnie.- Proszę pozwól nam sobie pomóc.  Jeśli ona coś Ci zrobi, umrzesz bezpowrotnie.
Nieśmiertelność nie jest taka jak wyobrażają ją sobie ludzie. Nieśmiertelna jest tylko twoja dusza nie ciało. Żyje już naprawdę długo i wiele widziałam. Anioł może zmieniać swoje ciało. Może je opuścić w każdej chwili i wrócić tam skąd pochodzi. Może także zostać w swoim ciele na wieki. Wystarczy zatrzymać proces starzenia się. Owszem, potrafimy to zrobić. Ale zazwyczaj ta wersja jest wybierana przez upadłych i demony różnego kalibru. Zawsze jest wybór. Moi rodzice tak samo jak brat są ze mną od zawsze. Rzadko zdarza, się, że anioły mają rodzinę. Po prostu pochodzą od boga. Ale my nie. Daleko w swoich genach mamy krew ludzką, mimo to zajmujemy wysoką pozycję w społeczeństwie.
Uriel i Gabriela para aniołów zakochanych w sobie. Zstąpili na ziemie, by pomóc ludziom. Aniołowie zazwyczaj nie mogą być razem. Ale gdy coś takiego już się stanie mają wybór; Wrócić na ziemię albo odejść od partnera. Mama i tata byli w sobie szaleńczo zakochani. To nie była nastoletnia miłość. Tylko prawdziwa, dorosła. Postanowili zejść na ziemię i tam urodził się Drake. Oczywiście, moi rodzice nie są upadłymi. To zupełnie, co innego. Postanowiłam.
-Okej. Zgadzam się.- szepnęłam.
-To zaszczyt chronić właśnie Ciebie, Amitiel.- powiedział Louis i przyklęknął.
-Louis, przestań! Wstań, proszę Cię.- jęknęłam.
Cieszę się Scarlett. To była dobra, dorosła decyzja. Nie przypuszczałam, że Cię na taką stać.
Głos Drake rozległ się w mojej głowie. Tak, umiemy komunikować się telepatycznie.
Oh, zamknij się.
-Myślę, że musimy już iść.- mruknął Harry.
-Do zobaczenia panienko Scarlett.- powiedział Louis.
-Czekaj, ile masz lat Lou?
-Za dużo nawet jak na Ciebie, kochanie.- odpowiedział i już ich nie było.
Przez całą drogę do domu nie odzywałam się do Drake. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Wiedziałam też, że w najbliższym czasie nie ma zamiaru mi o tym powiedzieć. Był zły i to mocno.
Jedne, o czym teraz marzyłam to położyć się w ciepłym łóżeczku.  Po wejściu do domu chciałam od razu zaszyć się w swoim pokoju, ale wtedy poczułam silne ramie oplatające mnie w pasie.
-Przepraszam, nie mogę Ci tego powiedzieć.- szepnął.
-Spadaj, frajerze.- syknęłam.
-Przestań!- warknął.- Nawet nie wiesz, jakie to miałoby konsekwencje!
-No tak. Bo ty zawsze przestrzegasz prawa i nie boisz się ryzyka.- drażniłam się z nim.
-Daj sobie spokój.
-Puść mnie.- wrzasnęłam.
Silnym ruchem wyszarpnęłam się z jego uścisku i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę.
Co oni przede mną ukrywają? O co chodzi? Dlaczego nikt mi nie chce niczego powiedzieć?
Przez uchylone drzwi sprawdziłam czy nikt nie idzie i szybko przemknęłam przez korytarz do łazienki.
Ciepła woda otrzeźwiła moje zmysły, ale nadal nie mogłam znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Próbowałam podsłuchać myśli Drake lub mamy. Ale jedyne, co uzyskałam to silny ból głowy. Zdenerwowana wyszłam z łazienki i położyłam się spać.
-Dowiem się wszystkiego.- szepnęłam.

_________________________________
Kolejny rozdzialik pisany na geografii i historii xd Rozdział 5 nie jest podzielony na części :)
Oh, pod poprzednim było tak wiele komentarzy, ze nie wiedziałam od którego mam zacząć XD Bardzo wam dziękuję i mam nadzieję, że wiecie co to sarkazm ♥ 

8 komentarzy:

  1. Super rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Bardzo fajny blog ;D
    Zapraszam do mnie --> http://poradnikinastolatki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział. Prowadź dalej tego bloga :D zapraszam do mnie : http://without-you-baby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest genialne! Kiedy następny rozdział? ^^
    Ja z http://love-you-more-than-now.blogspot.com ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaram sie tym :D <3
    Świetne :3
    I wcale to nie ja Zuzia :D

    OdpowiedzUsuń