Moja ręka była na wysokości klamki,
ale zamiast nacisnąć ją i dziarsko wejść do środka, zatrzymałam się. A co jeśli usłyszę coś, czego nie powinnam wiedzieć?
-Uspokój się.- warknął na mnie Drake.-
Przecież oni nic nam nie zrobią. To ty chciałaś wiedzieć, kim są.
Miał rację. Sama ich o to zapytałam. Z
podniesionym czołem weszłam do kawiarni.
Sulivan’owie siedzieli przy odosobnionym stoliku pod oknem. Louis posłał
mi zachęcający uśmiech.
Szłam wprost na nich. Starałam się nie
okazywać mojego zdenerwowania. Wzrok Harry’ego był skupiony na mnie.
-Emanujesz, Scarlett.-
szepnął po przywitaniu.
-Przejdźmy do rzeczy.- mruknęłam.
-Czego chcesz się dowiedzieć,
panienko?- zapytał Lou.
-Louis skończ z tą panienką! O co
chodzi?- syknęłam.
-Scarlett rodzina Sulivanów to bardzo
stary ród strażników.- zaczął.- Od pokoleń służyliśmy twojej rodzinie. I
oczywiście służymy Jej do dziś. Dlatego mówię do Ciebie panienko. Z szacunku,
rozumiesz?
-Ale jesteś w moim wieku.- szepnęłam.
Zaśmiał się dźwięcznym śmiechem.
-To, że moje ciało jest młode i w
pełni sił. Nie oznacza, że dusza także, moja mała Amitiel.
A więc nie kłamał. Mówił prawdę. Był strażnikiem. Uczyłam się o nich kiedyś. Myślałam, że z czasem Strażnicy wyginęli, ale oni cały czas żyli wśród nas. Po prostu czekając na wezwanie. Byli nieśmiertelni.
A więc nie kłamał. Mówił prawdę. Był strażnikiem. Uczyłam się o nich kiedyś. Myślałam, że z czasem Strażnicy wyginęli, ale oni cały czas żyli wśród nas. Po prostu czekając na wezwanie. Byli nieśmiertelni.
-Tak, masz rację. Jesteśmy
nieśmiertelni, ale nie w takim stopniu jak Wy.- powiedział Harry.- Ile masz
teraz lat Scarlett?
- Szesnaście.- odpowiedziałam bez
zastanowienia.
-Nie tych lat, głuptasku.
-Dużo.- szepnęłam.
-Widzisz, z naszą nieśmiertelnością
jest różnie. Da się nas zabić łatwiej niż anioły. Ale także nie jest to takie
proste. Uśmiech Louis poszerzał się z każdym słowem.
- Dobra, wszystko rozumiem. Ale, po co
rada zesłała Was właśnie teraz?- zapytałam.
Louis wyglądał na zmieszanego.
-Wiesz o zabójstwach?- odezwał się
Harry. Potaknęłam.- A wiesz, kto był do tej pory ofiarami?
-Młode dziewczyny..- odparłam bez zastanowienia.
-Młode dziewczyny..- odparłam bez zastanowienia.
Harry uśmiechnął się słabo.
-Anioły. Ofiarami są anioły.-
wyszeptał.
Zaniemówiłam. Twarz Drake nie wyrażała
żadnych emocji tak samo jak Louisa.
-Sugerujecie, że coś może zabić
Amitiel?- zapytał mój brat
Nazywał mnie swoim prawdziwym imieniem
tylko wtedy, kiedy był zły, zdenerwowany lub przerażony.
A więc ktoś naprawdę na mnie poluje.
Chce mnie zniszczyć i pozbawić mocy. Umrę.
-Przestań.- syknął Drake.- To nic nie
pomoże.
-Jesteś córką Gabrieli i Uriela.
Siostrą Abaddona. Jesteś Amitiel, anioł prawdy. Z naszą opieką nic Ci się nie
może stać.- powiedział Louis i ścisnął mnie za rękę.
Przed oczami stanął mi obraz wojny. Wszystko płonęło. Ludzie biegali,
próbowali się ratować. Krzyczeli. Miałam
wrażenie, że stoję tam razem z nimi. Że ciepłe języki ognia muskają moje ciało.
Chciałam im pomóc, ale nie mogłam nikogo dotknąć przebiegali przeze mnie jak gdybym
była duchem. Zobaczyłam Louisa z jaśniejącym mieczem w dłoni. Walczył z
chłopakiem, którego oczy były dwu kolorowe. Brąz i błękit. Niebo i piekło.
Szybko cofnęłam rękę. Loui wysłał mi
przepraszające spojrzenie. To były jego
wspomnienia.
-A, co jeśli ja nie chcę waszej
pomocy?- zapytałam.
Drake zbladł ze złości.
-Nie możesz.- warknął.- Zginiesz! Nie
poradzisz sobie sama.
W pewnych chwilach sama bałam się
brata. Jest aniołem apokalipsy. Potężny i przerażający, niszczycielski. Był ode
mnie 2 razy potężniejszy. Cieszę się, że stoimy po tej samej stronie. Choć nie
zawsze tak było i jest…
Spojrzałam mu prosto w błękitne oczy i
powiedziałam:
-To moje życie i mój wybór.
-Panienko, właśnie tu chodzi o twoje
życie.- wtrącił Louis czując napiętą atmosferę.
-Ja to rozumiem. Ale może tamte anioły
były mniej silne ode mnie? Ona mi nic nie może zrobić prawda?
-To Silat żeński demon zła. Twój brat wie,
do czego ona jest zdolna.- na dźwięk tego imienia mój brat napiął mięśnie.- Proszę
pozwól nam sobie pomóc. Jeśli ona coś Ci
zrobi, umrzesz bezpowrotnie.
Nieśmiertelność nie jest taka jak
wyobrażają ją sobie ludzie. Nieśmiertelna jest tylko twoja dusza nie ciało.
Żyje już naprawdę długo i wiele widziałam. Anioł może zmieniać swoje ciało.
Może je opuścić w każdej chwili i wrócić tam skąd pochodzi. Może także zostać w
swoim ciele na wieki. Wystarczy zatrzymać proces starzenia się. Owszem,
potrafimy to zrobić. Ale zazwyczaj ta wersja jest wybierana przez upadłych i
demony różnego kalibru. Zawsze jest wybór. Moi rodzice tak samo jak brat są ze
mną od zawsze. Rzadko zdarza, się, że anioły mają rodzinę. Po prostu pochodzą
od boga. Ale my nie. Daleko w swoich genach mamy krew ludzką, mimo to zajmujemy
wysoką pozycję w społeczeństwie.
Uriel i Gabriela para aniołów
zakochanych w sobie. Zstąpili na ziemie, by pomóc ludziom. Aniołowie zazwyczaj nie
mogą być razem. Ale gdy coś takiego już się stanie mają wybór; Wrócić na ziemię
albo odejść od partnera. Mama i tata byli w sobie szaleńczo zakochani. To nie
była nastoletnia miłość. Tylko prawdziwa, dorosła. Postanowili zejść na ziemię
i tam urodził się Drake. Oczywiście, moi rodzice nie są upadłymi. To zupełnie,
co innego. Postanowiłam.
-Okej. Zgadzam się.- szepnęłam.
-To zaszczyt chronić właśnie Ciebie,
Amitiel.- powiedział Louis i przyklęknął.
-Louis, przestań! Wstań, proszę Cię.-
jęknęłam.
Cieszę się Scarlett. To była dobra, dorosła decyzja. Nie przypuszczałam,
że Cię na taką stać.
Głos Drake rozległ się w mojej głowie.
Tak, umiemy komunikować się telepatycznie.
Oh, zamknij się.
-Myślę, że musimy już iść.- mruknął
Harry.
-Do zobaczenia panienko Scarlett.-
powiedział Louis.
-Czekaj, ile masz lat Lou?
-Za dużo nawet jak na Ciebie,
kochanie.- odpowiedział i już ich nie było.
Przez całą drogę do domu nie odzywałam
się do Drake. Wiedziałam, że coś przede mną ukrywa. Wiedziałam też, że w najbliższym
czasie nie ma zamiaru mi o tym powiedzieć. Był zły i to mocno.
Jedne, o czym teraz marzyłam to
położyć się w ciepłym łóżeczku. Po
wejściu do domu chciałam od razu zaszyć się w swoim pokoju, ale wtedy poczułam
silne ramie oplatające mnie w pasie.
-Przepraszam, nie mogę Ci tego
powiedzieć.- szepnął.
-Spadaj, frajerze.- syknęłam.
-Przestań!- warknął.- Nawet nie wiesz,
jakie to miałoby konsekwencje!
-No tak. Bo ty zawsze przestrzegasz
prawa i nie boisz się ryzyka.- drażniłam się z nim.
-Daj sobie spokój.
-Puść mnie.- wrzasnęłam.
Silnym ruchem wyszarpnęłam się z jego
uścisku i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę.
Co oni przede mną ukrywają? O co
chodzi? Dlaczego nikt mi nie chce niczego powiedzieć?
Przez uchylone drzwi sprawdziłam czy
nikt nie idzie i szybko przemknęłam przez korytarz do łazienki.
Ciepła woda otrzeźwiła moje zmysły, ale
nadal nie mogłam znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Próbowałam podsłuchać
myśli Drake lub mamy. Ale jedyne, co uzyskałam to silny ból głowy. Zdenerwowana
wyszłam z łazienki i położyłam się spać.
-Dowiem się wszystkiego.- szepnęłam.
_________________________________
_________________________________
Kolejny rozdzialik pisany na geografii i historii xd Rozdział 5 nie jest podzielony na części :)
Oh, pod poprzednim było tak wiele komentarzy, ze nie wiedziałam od którego mam zacząć XD Bardzo wam dziękuję i mam nadzieję, że wiecie co to sarkazm ♥
Super rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog ;D
Zapraszam do mnie --> http://poradnikinastolatki.bloog.pl
Ciekawy rozdział. Prowadź dalej tego bloga :D zapraszam do mnie : http://without-you-baby.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo jest genialne! Kiedy następny rozdział? ^^
OdpowiedzUsuńJa z http://love-you-more-than-now.blogspot.com ;3
Jaram sie tym :D <3
OdpowiedzUsuńŚwietne :3
I wcale to nie ja Zuzia :D
hahahah nie w ogóle :3
UsuńNo nie xD :3
Usuń