niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział VI


Coś wybudziło mnie ze snu. Wołało moje imię. Gwałtownie usiadłam na łóżku łapczywie łapiąc powietrze. Po chwili go zobaczyłam. Siedział w kącie pokoju na moim ulubionym czerwonym fotelu. Jego dwu-kolorowe oczy groźnie błyszczały w ciemnościach. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Czułam się jakby rozbierał mnie wzrokiem. Zaglądał w głąb mojej duszy. Nagle poczułam silny uścisk dłoni na mojej szyi. Chłopak zerwał się z miejsca i zaczął coś krzyczeć. Niestety nie mogłam rozróżnić słow. Obraz zaczynał mi się zamazywać.
Walcz.
Cichy szept orzeźwił moje zmysły. Starałam się wyrwać, kopałam. Po chwili uścisk się poluźnił. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i mogłam dokładniej zobaczyć sylwetkę chłopaka. Był dobrze zbudowany i wysoki. Brązowe włosy opadające na czoło. I te oczy. Niczym u wilka. Przeszywające Cię na wylot. Jedno brązowe, drugie niebieskie. Piękna kompozycja. Opadłam na podłogę. Mój napastnik zniknął. Chłopak doskoczył do mnie szybko.
-Amitiel.-cichy delikatny szept, nie pasował do furii widocznej w jego oczach.- Zaśnij.
Moje ciało było bezwładne. Opadłam w ramiona nieznajomego i zmrużyłam powieki.
-Hej Scarlett!-usłyszałam krzyk.
Kompletnie niepasujący do sytuacji. Nie był tak cudowny jak szept nieznajomego. Silny cios wymierzony w policzek sprawił, ze zadziałam szybko. Odruchowo złożyłam palce w pięść i wymierzyłam cios.  Ciche syknięcie zmusiło mnie do otwarcia oczu.  Zobaczyłam Drake siedzącego na skraju łóżka. Wyglądał tak bezbronnie trzymając się za obolałą szczękę.
-To bolało.
-To ty mnie spoliczkowałeś.- warknęłam.
-Bo zaczęłaś się drzeć i rzucać po łóżku!
-Krzyczałam?- szepnęłam.- To był sen?
Twarz Drake spoważniała.
-Co Ci się śniło?
Zlekceważyłam jego pytanie i przejechałam ręką po szyi.
Chwiejnym krokiem podeszłam do lustra i odgarnęłam włosy. Zobaczyłam czerwone ślady dłoni i małe zadrapanie.
-Wyjdź.- powiedziałam do Drake.
Uniósł ręce w obronnym geście i wyszedł.
Powoli osunęłam się po ścianie.
-Skoro to był sen, to skąd mam te ślady?- zastanawiałam się.- Co ten chłopak robił u mnie w pokoju i kim on jest?
Nie wiedziałam, czy chcę iść jeszcze spać i czy w ogóle uda mi się zasnąć.
Zerknęłam na zegarek. Duże czerwone cyferki wskazywał godzinę piątą.
Obojętnym krokiem podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej dresy i luźną koszulkę do biegania.
Rozczesałam włosy i zebrałam w koński ogon. Nigdy nie nakładałam makijażu, uważam, że jest zdecydowanie zbędny. Założyłam zielone conversy i wyszłam z domu. Zimny podmuch wiatru uderzył mnie w twarz. Spokojne melodia „Paradise” koiły moje zszargane nerwy. Serce biło mi już w normalnym tempie. Oddech także się uspokoił.  Stawiałam nogi w rytm muzyki. Wsłuchiwałam się w każdy dźwięk rozbrzmiewający w słuchawkach. Biegłam lekko stąpając po chodniku. Mimo wczesnej godziny na ulicach pojawiały się pojedyncze samochody. Para z naprzeciwka szła na lekko chwiejących się nogach. Mimo widocznego upojenia alkoholowego chłopak nie spuszczał z oczu swojej towarzyszki.  Cały czas wpatrywał się w nią z troską.
Coś we mnie pękło. Właśnie tego mi brakowało. Spojrzeń ociekających miłością, pożądaniem i troską między wymieniającymi się nimi dziewczyną, a chłopakiem. Czułych pocałunków i zapewnień. Cudownych deklaracji typu: „Będę z tobą na zawsze” „W przyszłości weźmiemy ślub i już zawsze będziemy razem”. Albo samo „Kocham Cię”. Tak krótkie dwa słowa, a brzmią jak najcudowniejsza pieśń w naszym sercu.
Niestety nie wierzyłam w to wszystko. Uważałam je za puste deklaracje, słowa rzucone na wiatr. Może, dlatego, że moje tak zwane związki były krótkie i mało trwałe.
Ciągłe przeprowadzki, ucieczki, ukrywanie się przed upadłymi aniołami i demonami, które czyhają na Nas na każdym kroku i tylko czekają na odpowiedni moment, by zaatakować, a może chodzi o tajemnicę, której nie możesz wyjawić normlanym ludziom? W końcu trudno ukrywać przed kochanymi ludźmi tajemnice. Niejednego przyjaciela już przez to straciłam. Dlatego nie chcąc popełnić tego samego błędu z Mirandą powiedziałam Jej o mojej naturze. Ufałam Jej jak głupia. Poza tym była i jest zakochana w Drake’u. Nie mogła i nie chciała Nas wydać.  Kochałam ją za to. Szybko zdobyła także zaufanie mojej rodziny. Nawet babci, która uważała ludzi za podgatunek. Nie rozumiem, czemu.
Przeciągły pisk wyrwał mnie z zamyślenia. Jednym ruchem wyjęłam słuchawki z uszu i rozejrzałam się po okolicy. Ktoś krzyczał, byłam tego pewna i to dość głośno skoro usłyszałam go mając na uszach słuchawki. A może to moja wyobraźnia? Szłam taksując wzrokiem każdą uliczkę i najmniejszy zaułek.
Kolejny krzyk.
Wytężyłam zmysły.
Przyspieszyłam kroku. Poczułam ten cholerny skurcz w żołądku.
-Tylko nie teraz.-jęknęłam.
Nie zatrzymałam się i szłam dalej. Nie mogłam dopuścić do kolejnego zabójstwa.
Pozwoliłam działaś swoim zmysłom i instynktowi.  Zatrzymałam się na skraju parku i wciągnęłam powietrze ze świstem.
Na ziemi leżała młoda dziewczyna była blada jak ściana. Jej usta zamarły w krzyku. Podbiegłam do niej szybko i sprawdziłam jej puls.
-Nawet nie masz, co się fatygować.
Odskoczyłam od dziewczyny i odwróciłam się do nieznajomego. Miałam wrażenie jakby cały świat się zatrzymał, czas stanął w miejscu. Nie słyszałam już śpiewu ptaków, odgłosu silników samochodów. Widziałam tylko te szaleńczo hipnotyzujące oczy.
Odruchowo ustawiłam się w pozycji obronnej. Przenosząc cały ciężar ciała na lewą nogę. Z tej pozycji mogłam w dowolnej chwili swobodnie i z gracją rzucić się na przeciwnika.
-Nie bój się nie zaatakuję Cię.- szepnął.
-Zabiłeś ją!- rzuciłam oskarżycielsko.- To ty mordujesz wszystkie moje siostry!
-Tak sądzisz?
Pokiwałam głową.
-Skoro tak, czemu jeszcze nie zabiłem Ciebie?- zapytał i zrobił krok w moją stronę.
Odsunęłam się na bezpieczną odległość. Miał rację. Gdyby to on zabijał ja także byłabym już martwa, a więc kto?
-Kim jesteś?- syknęłam.- I czemu do cholery jasnej pojawiasz się w moich snach?!
-Bo tego chcesz.- odpowiedział wzruszając ramionami.
-Nawet Cię nie znam!-warknęłam.
Dystans między nami zmniejszał się z każdym słowem.
-Jesteś pewna?- mruknął.
Czułam się jakby ktoś wbijał w moją głowę tysiące ostrzy. Każda myśl paliła.
-Nie wiem, co robisz, ale przestań.- wysapałam.
-Przypomnij sobie Amitiel. Nie zapominaj tego, o czym każą Ci wszyscy zapomnieć. Pamiętaj o mnie, o nas.- wyszeptał znajdując się tuż przy moim uchu i zniknął.
Cała się trzęsłam. Drżącymi rękami wybrałam numer na pogotowie i opowiedziałam o dziewczynie. Jej klatka piersiowa unosiła się lekko. Co mnie bardzo ucieszyło. Widocznie napastnik nie zdążył wyssać z niej życia do końca. Tylko, że to jest zwykła śmiertelniczka.  A przecież do tej pory ofiarami były anioły. I o co chodziło temu chłopakowi?! To drażniło mnie najbardziej. O czym mam sobie przypomnieć?
Na drżących nogach skierowałam się w kierunku domu. Nie miałam ochoty czekać na pogotowie i odpowiadać na pytania policji.
Nim się obejrzałam znalazłam się pod domem. Na ganku wiktoriańskiego domu siedział wzburzony Drake.
-Co ty sobie wyobrażasz?- krzyknął na mnie.
_________________________________________
Proszę, oto kolejny rozdział. Nie będę się o nim wypowiadać :3
Oh, i jestem bardzo dumna z liczby komentarzy pod poprzednim. Cieszę, się że ktoś to czyta i komuś się podoba :) 

2 komentarze:

  1. Weź pisz szybciej kocie ! <3
    uwielbiam twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no już masz kolejny rozdział. Znaczy wiesz zależy czy już czytałaś 7? XD

    OdpowiedzUsuń