poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział VII


-Co ty sobie wyobrażasz?- krzyknął na mnie.
Drake był przerażony i zarazem zły to nie był dobry pomysł, żeby z nim teraz rozmawiać.
-Byłam pobiegać.- warknęłam.
-Wiesz, że zabili kolejną osobę?
-Ona nie żyję?- pisnęłam.
-Owszem nie ży… zaraz skąd ty to do cholery wiesz?!
-Byłam tam.- powiedziałam.
Nie mogłam opanować drżenia rąk. Miałam czas, żeby ją uratować. Nie udało mi się. To wszystko moja wina.
Jęknęłam i opadłam na kolana.
-Scarlett, co tam się stało? Kogo widziałaś?! Kto ją zabił?!- pytał Drake potrząsając mną.
Nie miałam siły nic powiedzieć. Powinnam chronić ludzi, bronić ich. A jedna właśnie dziś przeze mnie umarła.
Objęłam Drake i przycisnęłam się do jego klatki piersiowej.
-Jestem beznadziejna.-szeptałam.- Jak mam bronić samej siebie skoro nie potrafię obronić nawet jednego człowieka?
Drake delikatnie wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu.
-Kochanie, tak się martwiłam!- wykrzyknęła mama widząc mnie na kanapie.
-Nic mi nie jest.- szepnęłam wycierając łzy wierzchem dłoni.
-Ale coś jej się mogło stać! Mamo, tato wyjedźmy stąd!- zaproponował Drake.
Zerwałam się z kanapy i uderzyłam brata w twarz.
-Zamknij się!- warknęłam.- Ja nie mam zamiaru już uciekać, rozumiesz?! Dość. To koniec!
-Twój brat ma rację kochanie. Może dobrym pomysłem byłaby wyprowadzka?- stwierdziła mama.
Na jej nieskazitelnej twarzy pojawiły się kilka zmarszczek.
-Mamo, nawet nie waż się tak mówić! Tu jest Miranda! Tu jest całe moje życie! Jeśli chcecie odejść proszę, droga wolna. Ale ja nigdzie nie wyjeżdżam.- syknęłam.
-To dla twojego dobra.- powiedział tata.
Ujrzałam jego niebieską aurę. Kłamał. Jestem aniołem prawdy. Umiem wykryć kłamstwo. Nie znoszę go. Wręcz nie toleruję.
-Przestań! Wiem, że kłamiesz. Tu nie chodzi o moje dobro, prawda?- zapytałam.- Wy się czegoś boicie!
Prychnęłam niczym rozjuszona kotka.
-Ty nic nie rozumiesz Amitiel.- warknął Drake.
Widziałam, że przestaje się kontrolować. Jego włosy zaczynały powiewać pod wpływem zgromadzonej mocy.
-To może mi to wyjaśnij Abaddonie.- zachęciłam i zrobiłam krok w stronę brata.
Moja moc także powoli zaczynała gromadzić się wokół mnie.
Czułam ten przyjemny, ciepły powiew na moim ciele. Nagle Drake skoczył na mnie z głośnym sykiem. Odskoczyłam na bok i zablokowałam jego atak. Rodzice odsunęli się na bok. Zazwyczaj nie wtrącali się w nasze potyczki. Każdy wiedział jak ona się skończy, więc ze spokojem oddalili się do kuchni mrucząc pod nosem coś typu: „Porozmawiamy później”.
-Grzebałeś w moich wspomnieniach!- wrzasnęłam przewracając go na podłogę.
Wyglądał jak zbity pies pozostawiony przez właścicieli. Jego twarz wyrażała jednocześnie tyle emocji; ból, strach, smutek, a w oczach widziałam tylko żądzę zemsty.
Coś musiało się stać. Tak strasznego, że Drake wolał wymazać mi wspomnienia niż kazać mi z tym żyć.
Dokładnie tak było.
Siła, z jaką posłał do mnie swoją myśl była tak wielka, że zgięłam się w pół. Prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo łatwo może mnie zranić.
Rzuciłam się na niego po raz kolejny. Gdy właśnie miałam użyć dość drastyczniejszych mocy rozległ się czyjś paniczny pisk;
-Przestańcie!
Rozjuszona Miranda wpadła pomiędzy nas jakby nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji, jakie mogły ją przez to dosięgnąć.
-Boże, kto by pomyślał, że wy jesteście aniołami i macie po kilka set lat!- warknęła odpychając mnie od Drake.
Usiadłam na dywanie ze spuszczoną głową i czekałam na kazanie. Miranda bardziej martwiła się o Drake i o mnie, gdy się biliśmy niż nasi rodzice. Do czego to doszło?!
-Słońce, pewnie to wszystko jego wina?- spytała wskazując palcem na mojego brata.
Kiwnęłam ze smutną miną.
-On mieszał w moich wspomnieniach. Wymazał mi pewne zdarzenia.- parsknęłam.
Odwróciła się do Drake ze wściekłym wyrazem twarzy.
-Jak mogłeś przecież to twoja siostra?!- krzyknęła.
Ale on nic nie odpowiedział. Jęknął i podszedł do niej. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a potem Drake wpił się w jej usta. Ona oczywiście odwzajemniła pocałunek.
-Tego jeszcze brakowało.- szepnęłam pod nosem.- Jak macie się tak lizać to stąd wyjdźcie.
Nie wiem ile musiałam czekać, żeby się od siebie odkleili, ale gdy mój tak zwany brat puścił Mirandę, ona była tak szczęśliwa. Jak nigdy. Przygryzła lekko usta i uśmiechnęła się swoim najszczerszym uśmiechem.
-Co mówiłaś Scarlett?- zapytała.
-Jezu nie!- syknęłam i dosłownie rzuciłam w Drake pierwszym ciężkim przedmiotem, który znalazł się w zasięgu moich rąk. Okazało się, że była to stara szkatułka mamy.
Trzask, jaki wywołała, gdy rozbijała się o ścianę prawdopodobnie słyszalny był w drugiej części dzielnicy. Nie musiałam wiele czekać, aż rozjuszona mama wpadła do pokoju.
-Scarlett do cholery jasnej!- krzyknęła, a jej oczy dosłownie płonęły.-Nie wychodzisz nigdzie! Podkreślam słowo nigdzie przez cały tydzień!
-Nawet z Mir?- jęknęłam.
-Nawet!- syknęła.
-A, co ze szkołą proszę pani?- zapytała Miranda.
-Zostańcie dzisiaj u Nas. Powiem twojej mamie, że źle się poczułaś.- powiedziała i machnęła na Nas ręką.
Moja przyjaciółka wykonała swój taniec szczęścia i usiadła Drake’owi na kolanach, który już zdążył zająć dla siebie pilota i całą kanapę.
-Ze względu na to, że ona siedzi Ci na kolanach nic Ci nie zrobię, ale masz mi zwrócić moje wspomnienia.- syknęłam.
Drake zbladł. Tak smutnego nie widziałam go jeszcze nigdy.
_________________________________
Macie i dziękujcie Zuzi :3
Hm, mam głupie, a może jednak prawdziwe wrażenie, że nikt tego nie czyta. Mam rację? :*

7 komentarzy:

  1. Nie masz racji... ;) Zapraszam http://mydreamsmywordsmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie piszesz, ale używaj więcej opisów, a mniej dialogów, żeby bardziej "budować" klimacik :)
    pozdrawiam!

    http://aisa-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że o tym samym dzisiaj myślałam?
      Mam nadzieję, że w następnym rozdziale już tak będzie :D

      Usuń
    2. Trzymam kciuki :)

      + również obserwuję.

      Usuń
  3. Nie masz racji - ja czytam c:
    Mi się tam podoba że jest tyle dialogów ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohh kocie ja to uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń